Velum Marketing

Blog

Storytelling czyli coś do [o]powiedzenia

Mam wrażenie, że współczesna komunikacja marketingowa bywa jak ten wąż, co pożera własny ogon. Rozpychanie się reklamodawców w internecie, wciąż jeszcze istniejącej prasie (choć ktoś policzył, że czasem w większości to przestrzeń reklamowa), telewizji i przestrzeni publicznej, przypomina tłum przekrzykujących się i wymęczonych maklerów z Wall Street. Do naszych uszu dochodzi już tylko szum.

Reklamowa czapka niewidka

Wszechobecność reklamy to miecz obosieczny. Banery, bilbordy, wyskakujące okienka w internecie, przerwy reklamowe w radiu i telewizji tworzą szum, na który przestajemy powoli reagować i który staramy się ograniczać np. za pomocą adblockerów. Marketingowcy szukają więc nowych rozwiązań, by zwrócić uwagę klientów.

Być jak Kenzo

Mieszanie konwencji to nic nowego. Filmy fabularne przypominają klipy muzyczne, a te można by traktować jak krótkie metraże. Fachowcy od produkcji reklamowych robią też w kinie i na odwrót. Czasem fucha wpadnie nawet reżyserowi teatralnemu. Jak zatem pisać o reklamówce z pogranicza kina i MTV?

Logo or no logo, oto jest pytanie

Na rynku dóbr wszelakich da się zauważyć pewną prawidłowość. Rzeczy o uproszczonej formie, w określonym sensie klasyczne, bywają droższe. A krzykliwa, narzucająca się forma to po prostu tandeta wyróżniająca się na siłę. Czy z logo jest podobnie?